Bez spiny, bez dyplomów, tak po prostu.
Jestem Anka. Anka, bo nie lubię ani Anna ani Ania. A żeby pogorszyć sytuację byłam Anna Maria…a tego już znieść nie umiałam. Miałam podobne rozterki imienne jak moja ukochana bohaterka stworzona przez Lucy Mount Mongomery, Ania z Zielonego Wzgórza. Paradoksalnie również mieszkałam na Zielonym Wzgórzu, ale jednak tym polskim. Ale w okresie dziecięcym i młodzieńczym chłonęłam całą sobą wszystkie książki.

Na wszystkie nagrody literackie wybierałam nie tylko powieści, ale również sięgałam po te pozycje naukowe. Chciałam czytać w ogromnych ilościach. W lokalnej bibliotece jeszcze w systemie karteczkowym, moja kartoteka musiała być wznawiana kilka razy do roku, bo linijka do wpisywania kolejnych pozycji szybko się zapełniała.
Jaka byłam jako dziecko?
Wcale nie tak zupełnie inna jak dzisiaj. Kochałam uczyć się. Kochałam pisać. Kochałam gotować. To były moje trzy największe pasje.
A zwierzęta? Nie do końca, bo przecież trzeba być uczciwym.
Gdzieś w głębi serca marzyłam o psie, ale jednak nie miałam do tego prawa w domu rodzinnym, to był owoc zakazany, wiec nie do końca miałam świadomość czym jest posiadanie psa…
chociaż tak bardzo chciałam
Moja pasja do pisania
Pisałam od zawsze, odkąd pamiętam. To był mój sposób na dziecięce troski, na zapomnienie. Pierwszym moim dziełem stał się obszerny różowy pamiętnik na kłódeczkę, która trochę w sposób nieudolny miała ochronić moje myśli i uczucia. Potem już w wieku lat dziewięciu napisałam tomik wierszy. W sumie nawet sama byłam z niego dumna, tym bardziej, że w myślach już jako dziecko porównywałam szumnie swoją twórczość do twórczości wówczas przez ze mnie uwielbianego Herberta. Takie dziecięce aspiracje. W wieku lat 12 napisałam pierwszą książkę. Miała 96 stron. Dlaczego tyle?
Bo takim zeszytem dysponowałam. Książka była o strażakach. Przez wiele lat zastanawiałam się dlaczego akurat taka tematyka i chyba jedyne co mi przychodziło to czerpanie inspiracji z pasji mojego brata, który już jako młodziak działał w Ochotniczej Straży Pożarnej.
Nie pamiętam kolejnych swoich dzieł. Nie pamiętam czy w ogóle one były…przyszły dla mnie coraz trudniejsze czasy i myślę, że na jakiś moment mogła we mnie umrzeć nutka pisarska. Wtedy wszystko co napisałam zostało porwane i wyrzucone w ramach karmy, a w szkole mimo, tego że już jako 14-15 latka pisałam do czasopism tych poważnych i mniej poważnych, dostawałam nagany za rozprawki i opowiadania szkolne, zawsze z jednym uzasadnieniem: „skopiowałaś!!! Jesteś za głupia, aby coś takiego napisać….”
Więc pewnie to spowodowało kilkuletni czas posuchy w pisarstwie….musiałam utworzyć nowe priorytety.
Musiałam pomyśleć, jak zorganizować swoje życie, jak być szczęśliwym człowiekiem.
Powrót do korzeni
Pisarstwo na dobre odrodziło się na studiach, a eksplodowało maksymalnie podczas robienia doktoratu, gdzie nie miałam wyboru i musiałam publikować prace o charakterze naukowym. W między czasie napisałam książkę, która mogłaby zrobić zbyt duże zamieszanie na rynku edukacyjnym, gdyż dotyczyła mobbingu na uczelniach wyższych. Wówczas po konsultacji z prawnikiem zrezygnowałam z wydania książki, chyba nie byłam gotowa psychicznie na konfrontację. Książka trafiła do szuflady. Może gdzieś, może kiedyś.
Dzisiaj pisarstwo jest dla mnie odskocznią. Mam wrażenie, że przypływa do mnie jakieś natchnienie. Że tracę kontakt z rzeczywistością i zanurzam się całkowicie w tym co piszę. O czymkolwiek, ale jest moim wybawieniem, jest moim rozładowaniem emocji, często rozwiązaniem emocji.
A jaka jestem dzisiaj? Jaka jest Anka?
Kocha pisać. Kocha gotować. Kocha uczyć się. Kocha zwierzęta. I to wszystko tworzy mnie. Czasami zbyt szczerą, ale jakże prawdziwą. I chyba dla mnie najpiękniejszą rzeczą jaka jest, to to, co sądzi o mnie mój mąż, osoba, która zna mnie na wskroś już 26 lat.
Marcin: „Jaka jest moja żona? Pełna kontrastów, nieszablonowa, zmienna i stała zarazem.
Poznaliśmy się na studiach, gdzie Ania chowała się przed światem za swoim wielkim szalem. Mimo tego każdy widział te piękne ciemne oczy które obserwowały wszystko dookoła. Nieśmiała, wycofana, a jednak w centrum wydarzeń, komentując wszystko swoim ciętymi komentarzami. Gdyby nie ona połowa z nas nie skończyłaby studiów. Od II roku począwszy wszyscy korzystali z jej notatek z zajęć, nie było sensu notować, jej język i sposób pisania był lepszy niż 60 osób razem wziętych.
To jej największa cecha, ale nie taki bezmyślny upór, parcia bez sensu nie wiadomo po co i gdzie. Ania konsekwentnie realizuje postawione cele, bez względu na ilość przeszkód jakie spotka, zawsze znajdzie drogę do celu. Potrafi dostosować się do wszelkich warunków, zachowując przy tym swoje zasady i charakter.
Jest lojalna i oddana, ale wymaga tego samego od innych.
Jest odważna, mimo swojej delikatności i wrażliwości, nigdy się nie poddaje. Szczególnie jeśli chodzi o prawdę.
Gardzi kłamstwem i obłudą z całego serca”.